Stara hala napraw taboru

Od pewnego czasu teren największego w Polsce węzła kolejowego staje się przestrzennym obiektem mojej postindustrialnej fascynacji. Ciągnące się nieprzewiane od Tarnowskich Gór aż po Miasteczko Śląskie nitki bocznic kolejowych uważnemu obserwatorowi mogą dostarczyć wielu wrażeń. I wcale nie chodzi mi o panujący tu ruch, a o bogatą infrastrukturę techniczną w postaci porozrzucanych na całym terenie budynków. Sporo z nich zostało wyłączonych już z użytku, zaś w pewnym, nieco oddalonym od głównego szlaku manewrowego miejscu, znajdują się aż trzy takie godne uwagi obiekty. Obok potężnej wieży ciśnień schowanej w zaciszu lasu, przy asfaltowej i mocno wysłużonej drodze znajdują się jeszcze: betonowy elewator węglowy z maszyną wyciągową oraz hala napraw taboru ze sporym zapleczem technicznym. To właśnie jej chciałbym poświęcić ten krótki zarys.


Obiekt stoi pusty co najmniej od 2012 roku, ale może być i taki, że jest nieużywany znacznie dłużej. Kłódki i łańcuchy na bramach są nowe, lśniące, dające do zrozumienia, że ktoś jeszcze o niego dba, a przynajmniej chroni przed intruzami. Do niedawna można było wśliznąć się do niego wąskim oknem tuż przy ziemi, a potem przez pomieszczenie kotłowni wejść na główną halę. Od strony węzła ktoś wybił okno i ustawił wieżę z potężnej sześciokątnej kostki. Dzięki tej lichej konstrukcji można było zobaczyć co kryje ta ogromna przestrzeń, a nawet wskoczyć do środka, tyle że wyjść już nie było jak. Mnie spotkało to szczęście, że zapewne ten sam ktoś próbujący wydostać się na zewnątrz otworzył niewielkie drzwi, które do tej pory przysypane były słuszną ilością ziemi z kamieniami. Wąska szczelina po czterokrotnym wciągnięciu brzucha, pozwoliła mi dostać się na halę. W powietrzu unosiła się wspaniała mieszanka zapachu smaru, starej farby i oleju. Ścian nie ogołocono jeszcze z tabliczek, a w połowie długości hali na wysokości kilku metrów wisi wspaniale zachowany zegar dworcowy. Jedno z torowisk wyposażone jest w wysoki podest. Na nim też naleźć można przyrdzewiałe tabliczki bhp. Pod falistym sufitem zawieszonych jest kilkanaście starych, przemysłowych lamp, zachowała się też infrastruktura grzewcza i pewnie kanalizacyjna. Ogólnie można powiedzieć, że z rzadka spotyka się obiekty porzucone tyle czasu w tak kompletnym stanie.







Hala stanowi część większego, parterowego kompleksu. Jeszcze w 2011 roku na tejże bocznicy udało mi się uchwycić nieco wiekowe, ale ładnie prezentujące się wagony. Podłużny budynek zapewne miał charakter techniczno-socjany, bo znaleźć w nim można zarówno pomieszczenia z dość zdewastowaną już niestety aparaturą, jak i niewielkie bistro z dobrze zachowanym, metalowym umeblowaniem. Drugą część zaś stanowiły do niedawna osłonięte blachą falistą wiaty, których dziś próżno już tu szukać. Nie znajdzie też już nikt niewielkiej tabliczki, która umieszczona na rogu szeregowca informowała, że w tym miejscu znajdowało się Centrum Gospodarki Złomem. Trudno za to powiedzieć jak stara mogła to być tabliczka, gdyż w późniejszym czasie posłużyła ona za drogowskaz do hydrantów.













Kompleks poza samą halą popadł już w sporą ruinę, choć niektórych drzwi jeszcze w nim nie otworzono, nie wybito też wszystkich szyb. Mogę z pewną dozą ironii napisać, że szokujące jest to, jak pomału jest on rozkradany. Z drugiej strony daje to sporą szansę innym eksploratorom by zapoznać się z tym miejscem zanim wieść o jego bogactwach dotrze do uszu „żelaznych mrówek”.

Miejsce godne zawitania.