Utopia brzezińska

Tegoroczny majowy weekend, który w moim przypadku trwał aż dziewięć beztroskich dni, pomimo absolutnie zmierzłej i nieprzewidywalnej pogody, musiał zaowocować przynamniej krótką serią lokalnych tripów. Kierunki były różne, acz temat od roku ten sam – wykopaliska. Na moim celowniku jeszcze w kwietniu znalazł się nie tak odległy, a wciąż mi nie znany kompleks hałd zlokalizowany na granicy Bytomia i piekarskiej dzielnicy Brzeziny Śląskie. To właśnie tam, drogą baaaardzo okrężną, pokierowałem się w pierwszej kolejności. W trip zabieram Hindenburga, a za moje trzecie oko robi niedawny nabytek, niskobudżetowy Lenovo K5. Aparat do testów, a więc zdjęcia bez retuszu. 



Jak to w moim przypadku bywa odnajdywanie najlepszych miejscówek zawdzięczam zazwyczaj przypadkowi. Gdy wjechałem na hałdę, poczułem rozgoryczenie. Nie znajdowało się tam absolutnie nic godnego uwagi, może poza monstrualną betonową konstrukcją niewiadomego pochodzenia i przeznaczenia. W dodatku niespodzianie natknąłem się na kilkuosobową grupę, która właśnie w tym odludnym miejscu „grillowała” kable, zapewne wcześniej nielegalnie zdobyte. Nie mój interes, zawijam się jak najprędzej. 


Opuszczając zwałowiska postanowiłem objechać hałdę dookoła. I to miało się okazać celnym posunięciem, bo grzęznąc w pomarańczowym błocie dotarłem do absolutnie uroczego miejsca. Głęboka niecka zalana wodą otoczona z jednej strony wysokim nasypem kolejowym, z drugiej łagodną, porozrywaną ścianą hałdy. Widok dobrze znany choćby z Blachówki. Teren wokół porośnięty młodymi brzozami. Krajobraz idealny do odpoczynku. Pochmurne niebo otoczyło to miejsce półmrokiem, tylko od czasu do czasu przebijały się promienie słońca podgrzewające zbocza jaśniejszym światłem.










Spędziłem tam sporo czasu. Potem walcząc z podmokłym terenem postanowiłem wjechać na nasyp. Torowisko zostało już rozebrane, pozostały fundamenty słupów trakcyjnych. W pobliżu hałdy sam nasyp też jest rozbierany. Na samy jego szczycie, będącym też zapewne granicą między Bytomiem i Piekarami, można się delektować niesamowitym widokiem na oba te miasta.







Ciekawiej jest po stronie Bytomia, bo tam odnajduję kolejne dwa jeziorka. Nad jednym z nich, tym mniejszym wznosi się czarny nasyp, którego trzon stanowią potężne bryły. Kamienie osuwają się po zboczu i w pewnych okolicznościach kadru (jeśli mogę tak to nazwać), można by śmiało stwierdzić, że foty robione są w górach, a nie na śląskiej hałdzie.





W tym odludnym miejscu trudno znaleźć kąt bez urokliwego widoku.



Jeszcze niżej jest nieco większy staw z jednej strony zamknięty nasypem hałdy, z pozostałych otoczony przez pola. Tu też warto się zatrzymać.



Mało pisania, dużo przeżywania. Miejsce niedalekie, ponoć bardzo szkodliwe ze względu na tony ołowiu w hałdach, a jednak urokliwe i przyciągające. Odznaczone na mapie do kolejnego zwiadu.

Trip: 30.04.2017
Dystans: 65.00 km