Tajemnica dworca towarowego

Gdy w styczniu 1945 roku wojska hitlerowskie wycofywały się z terenów Górnego Śląska, pośpiech nie pozwolił zniszczyć, bądź wysadzić w powietrze wielu obiektów, które być może także dzięki obronnemu wstawiennictwu mieszkańców, pozostały pamiątką po niemieckiej obecności. Pamiątką niezwykle użyteczną, bo na jej fundamencie budowano nową Polskę. To właśnie z Górnego Śląska płynął kapitał do odbudowy zniszczonych miast, w tym także  niezwykle bogatej dziś Warszawy, która jednak od współczesnego Śląska chciałaby się odciąć głębokim wąwozem. Przemysł górnośląski zniszczył dopiero okres wolności gospodarczej, ale przez co najmniej trzy dekady po wojnie, był dla wielu regionów dojną krową, zwłaszcza jeżeli chodziło o stal i węgiel. Najwięcej transportów ruszało z Tarnowskich Gór, które po dziś dzień są największym punktem węzłowym w kraju, choć już nie tak znaczącym, jak jeszcze choćby w latach 70. Drugim pod względem wielkości był dziś już nieczynny, opuszczony i  zdewastowany węzeł katowicki w rejonie Muchowca. Mało jednak kto wie, że gdyby nie szybka ucieczka Niemców pod koniec 1944 roku, zapewne trzecim takim punktem byłaby właśnie stacja w Pyskowicach. 



Koleje losu były dość niekorzystne dla tej stacji. Najpierw poważnie rozbudowywana przez kompanię właścicieli zabrzańskich kopalń w związku z transportem piasku podsadzkowego z okolic kopalnych Dzierżna i Pławniowic, potem porzucona na kilka lat, by znów w czasie zawieruchy wojennej w latach 1940-44 pełnić funkcję „militarnej bocznicy”. Po wojnie ponownie boczne tory zarosły brzozą pozostawiając jedynie kilka nitek do transportu piachu (do 1993 roku) oraz połączenia pasażerskiego Gliwic z Kędzierzynem i Raciborzem. Wraz z elektryfikacją w coraz gorszą kondycję popadała także parowozownia, która pełniła nie tylko funkcję hangaru dla krajowego i prywatnego taboru ciężkich lokomotyw parowych, ale także dawała solidne zaplecze techniczne. Druga taka stacja, dziś również zamknięta, znajdowała się dopiero w Katowicach.






Na terenie parowozowni utworzono skansen, sam zaś obiekt w kwietniu 2001 roku wpisany został do rejestru zabytków i jak to w Polsce z zabytkami bywa, przy braku odpowiednich funduszy popada w ruinę. Hala wachlarzowa miała jednak o tyle dużo szczęścia, że pozostając w rękach zapaleńców, wciąż mieści warsztat pracy przy odbudowie zabytkowego taboru. 
Nieco inny los spotkał pozostałe obiekty kompleksu, w tym budynek dworca towarowego, stanowiącego jeszcze przed wojną administracyjne zaplecze piaskowej bocznicy. Budynek powstał prawdopodobnie w latach 1911-13, gdy rozpoczęto realizację wspólnej polityki transportowej kopalin i węgla kamiennego koncernów przemysłowych Borsiga i Ballestrema. To oni w krótkim okresie przed wybuchem I wojny dofinansowali rozbudowę linii łączącej Toszek z Biskupicami (Tost – Borsigwerke). Pomimo recesji na początku lat 30., kapitał płynął tu aż do roku 1935. Późniejsze plany rozbudowy przejął już rząd III Rzeszy, który obok linii kolejowych, chciał zbudować również linię potężnej kolei o szerokości toru 3000 mm (!) łączącej stolicę Niemic z Lwowem. Plan runął wraz z otwarciem frontu wschodniego w czerwcu 1941 roku, choć patrząc na stan prac, można by zaryzykować stwierdzenie, że przy narzuconym tempie być może w dwa lata udało by się zamknąć tę inwestycję na terenie pyskowickich Bałów i w okolicy wsi Paczyna. Pomimo zaawansowanej rozbudowy fundamentów, władze polskie nie podjęły się dalszej budowy. Wzdłuż pozostawionych torowisko postawiono słupy trakcyjne, ale preawdopodobnie niegdy ich nie wykorzystano. Zaniechano także rozbudowy bocznicy, która przez jeszcze krótki czas w latach 80. służyła wrocławskiemu oddziałowi remontowemu PKP, a dziś praktycznie już nie istnieje.















Był to pierwszy budynek dworcowy w Pyskowicach na linii z Toszka do Łabęd. Otwarcie w listopadzie 1913 roku nitki kolei piaskowej i rozbudowa bocznicy spowodowała potrzebę przeniesienia dworca do nowego budynku po przeciwnej stronie torów. Od początku lat 40. stary dworzec przejął nową funkcję - centrali energetycznej. Na dachu pojawiła się charakterystyczna wieża transformatorowa, która w wielu opisach mylona jest z wieżą wodną. W tym samym czasie budynek został już wyłączony z funkcji obsługi pasażerskiej i mieścił w sobie warsztat oraz o dziwo przyzakładową kuchnię. Na dwóch torowiskach obok znjdowały się kanały rewizyjne mogące pełnić również funkcje kanałów oczystkowych, stacje nawadniania i stacje załadunkowe węglą ze zlokalizowanych tam "basenów węglowych". W późniejszych latach z przekazów wiadomo, że dworzec pełnił jeszcze funkcję szkoły, po czym opuszczony popadł w ruinę. Ceglane mury nie wytrzymały próby czasu. Pomimo katastrofalnego stanu technicznego, dworca nie wyburzono go, zamurowano jedynie wejścia i okna, choć wątpliwe jest, aby kiedykolwiek ten dość tajemniczy jednopiętrowy budynek jeszcze komukolwiek posłużył.




Niby historia taka, jak setek podobnych dworców w całej Polsce, a jednak zarówno umiejscowienie, jak i urok tego budynku, wymuszają pytanie: czy rzeczywiście należał mu się taki los?

Trip: 24.08.2013
Dystans: 37.80 km