Wyrobiska dalekiej północy

Jeszcze tylko dwa kroki pozostały mi do zamknięcia wspaniałego rozdziału moich rowerowych wypraw spod znaku piachu, żwiru i kamienia. To nawet nie rozdział, a potężny, opasły tom opisujący pobliskie czynne, bądź już wygaszone kopalnie kruszyw. Dziś trip przedostatni – daleka wyprawa na północ w lubliniecki trójkąt między Kochcice, Szklarnię i Jawornicę. 



Do Lublińca zdecydowałem się obrać trasę uwzględniającą jak najdłuższe odcinki leśne. Planowanie nie należało do łatwych, gdyż te tereny obfitują w ścieżki niezwykle pokrętne i trudne do ogarnięcia nawet na monitorze komputera. Zamarzyła mi się w tym miejscu stara papierowa mapa, na której jednym rzutem oka można ocenić prawidłowość planowanego szlaku. By rzecz sobie ułatwić, postanowiłem znaną mi drogą dotrzeć do Bruśka, a potem zdać się na nawigację, która miała przeprowadzić mnie przez las w kierunku Pustej Kuźnicy. Obrana ścieżka prowadziła przez przerażająco cichy las iglasty. Na ekranie telefonu niby podążałem oznaczonym szlakiem, lecz w realiach brnąłem w piachu i wysokiej trawie. W innych zaś fragmentach pod kołami chrupały szyszki na miękkiej iglastej ściółce. Wokół sosny, w runie krzaki jagodowe. Ten odcinek to jakieś 11 kilometrów – pięknych i niepokojących jednocześnie.




Docierając do Pustej Kuźnicy i Kokotka wjeżdżam na szlak rowerowy raz oznakowany jako niebieski, raz jako czarny. Szlak ciągnie się do granic Lublińca wzdłuż niesamowicie niebezpiecznej DK11. Po drodze odbijam na Staw Posmyk, co do którego miałem wielkie wątpliwości, czy aby kiedyś już tam nie witałem. Okazało się, że miałem już przyjemność tu dotrzeć i to lasem z Krupskiego Młyna przed laty, gdy rzeczona „jedenastka” była w remoncie. Trudno mi jednak było przypomnieć sobie tę leśną trasę.





Po przebiciu się przez Lubliniec, miasta chwalącego się 160 kilometrami ścieżek rowerowych, skierowałem się w stronę Jawornicy. Jadę przepiękną asfaltową drogą rowerową. Całe miasto przyjazne jest rowerzystom, tam gdzie nie ma wyodrębnionych pasów, można jeździć chodnikiem dzieląc go z pieszymi. Docieram na miejsce, na liczniku pojawia się magiczna liczba okrągłych 67 kilometrów. Godnie. 







Kopalnia w Jawornicy posiada trzy pola oznaczone kolejno. Największym jest całkowicie zalane i eksploatowane już tylko w północnym fragmencie wyrobisko Jawornica I. Teren nie jest ogrodzony, można dojechać tam samochodem, tablic ostrzegawczych niewiele, a większość z nich pamięta zapewne jeszcze lata 90. ubiegłego wieku. 






Na północnym-zachodzie znajdują się dwa kolejne wyrobiska. Jawornica II to długi wąwóz zalany do połowy w szerszej części, obecnie wyłączony z wydobycia. 




Dalej na zachód, w miejscowości Szklarnia, znajduje się za to nowe wyrobisko oznaczone analogicznie numerem III.






Wyrobiska otoczone są polami, w pobliżu znajduje się granica parku krajobrazowego Lasy nad Górną Liswartą. Teren nie jest wymagający, drogi przejezdne nawet dla aut osobowych. Tradycyjnie kopalnia w dniu wolnym była uśpiona. Miejsce warte tak dalekiej i dość męczącej drogi. Jednocześnie na mapie ujawniają się kolejne, mniejsze wyrobiska, które będą już ostatnim etapem moich wypraw piaskowych. W niedalekiej przyszłości zawitam jeszcze dalej na zachód do miejscowości Glinica i Łagiewniki Wielkie ponownie planując przejazd przez dość urokliwy Lubliniec.


Trip: 15.06.2017
Dystans: 141.10 km