Węzeł Pyskowice: wodociągi

Nie będę ukrywał, że w napisanie tego posta włożyłem wiele pracy. Budowle bowiem, które dziś pokażę, raz są ukryte pod ziemią, raz wystają ledwo co nad nią, innym razem wzbijają się kilka metrów ku niebu. Dość poważnie zabrałem się za studiowanie dostępnych mi starych map, których rozpiętość czasowa zaczyna się od roku 1883 (cztery lata po uruchomieniu linii Toszek – Pyskowice), a kończy na roku 1944. Zapraszam zatem na trzeci i chyba jeden z najbardziej tajemniczych spacerów po północnej części niedokończonego węzła kolejowego w trójkącie Pyskowice – Paczynka – Paczyna. Tym razem za cel obrałem sobie identyfikację obiektów, które w moim mniemaniu stanowiły bardzo skomplikowaną i nowoczesną sieć wodociągową i kanalizacyjną, jaką budowano tu na potrzeby węzła. 



By rzecz nieco bardziej przybliżyć osobom, które miałyby ochotę zwiedzić ten rejon, na sam początek naszego szlajania proponuję mapę, na której zaznaczyłem omawiane dziś obiekty – po kliknięciu na punkt lub linię pojawi się opis i fotka – chyba wiadomo, o co chodzi. 


Za obiekt najbardziej charakterystyczny dla tego rejonu planowanego węzła kolejowego pod kątem naszego dzisiejszego tematu, uznać należy monumentalny „uskrzydlony” filar, który stoi tuż po drugiej stronie torowiska w jednej linii z murami niedokończonej parowozowni. Choć na temat jego przeznaczenia w sieci pojawiły liczne dyskusje, moim zdaniem sprawa wygląda dość prosto. „Okienko” na szczycie budowli wyraźnie sugeruje, że tamtędy wyprowadzona zostanie potężna rura (lub kilka rur w jednym „pęku”), która przebiegać będzie nad torami czynnej kolei. Jest to rozwiązanie doskonale dziś znane z infrastruktury przesyłowej choćby ciepłej wody z elektrociepłowni na teren osiedli mieszkalnych. „Skrzydła” natomiast to nic innego, jak postawa konstrukcji kratowej, która miała znajdować się pod rurą i zabezpieczać ją przed ewentualnym upadkiem na torowisko. Konstrukcja kratowa miała stanowić również pomost techniczny do rewizji urządzenia i napraw.


Rura miała być wprowadzona bezpośrednio na teren parowozowni być może do wieży ciśnień (lub budowli znacznie nowocześniejszej niż wieża) i zapewne stamtąd woda była już rozprowadzana na wszystkie pozostałe obiekty. Tłumaczyło by to opisywany wcześniej przeze mnie skomplikowany system wodociągowy choćby w przypadku budowy kanałów oczystkowych.


Należy pamiętać, że teren w długiej linii od Pyskowic po Repty ze szczególnym uwzględnieniem Karchowic i Zawady po dziś bogaty jest w wodę podziemną, której nadmiar zagrażał lokalnym kopalniom, co przecież było głównym determinantem budowy i późniejszej rozbudowy stacji wodociągowej. I tu pojawia się taka teza, że planowany rurociąg dla potrzeb parowozowni mógł być poprowadzony aż z Zawady. Skąd taki śmiały pogląd? Zaledwie kilkadziesiąt metrów na północny wschód od filaru znajduje się niewielki budynek z dość sporą komorą podziemną. Jego przeznaczenie nie jest jasne, ale na pewno jest on powiązany z omawianym filarem. Według mojej oceny mamy tu do czynienia ze stacją pompy, której celem było wtłoczenie wody do rurociągu na żądaną wysokość, aby ta przepłynęła nad torowiskiem i dotarła do parowozowni.  


Wewnątrz betonowej komory wzmocnionej stalowym obrysem widzimy dwie rury. Pierwsza wlotowa, która wydaje się być drożna i druga wylotowa, którą woda miała płynąć z pompy do parowozowni przez wzniesienie na filarze – ta rura jest zasypana.



Historia tego miejsca jest jednak bardziej tajemnicza, niż mogło by to wynikać z samej oceny obiektów, które możemy tu dziś znaleźć. Otóż na wszystkich przejrzanych przeze mnie mapach dokładnie w miejscu, gdzie stoi dziś filar znajdował się wiadukt, po którym przebiegała droga łącząca folwark w Paczynce (niem. Klein Patschin) z główną trasą na Ujazd i Koźle (obecnie droga krajowa nr 40 – Adama Mickiewicza, dawniej Ujester Str.). Nie wiadomo do końca, czy mieliśmy tu do czynienia z przeprawą drogową, czyli sporym wiaduktem, czy może zwykłą kładką, ale wielkość obiektu na mapie sugeruje, że był on dość spory. Najciekawsze jest to, że dziś praktycznie nie ma po nim śladu. Fragment tej drogi od mostku na Potoku Pniowskim aż do miejsca wzniesienia filaru zaznaczyłem na mapie w postaci fioletowej linii. Tymczasem na mapach z 1883 i 1933 roku w czerwonym kółku ująłem ten właśnie wiadukt.



Na powyższych mapach zaznaczyłem jeszcze dwa ważne dla sprawy tutejszych wodociągów obiekty. W zielonym kółku znajduje się istniejący do dziś zbiornik wodny, przy którym na początku XX wieku wybudowano stację wodociągową, której celem było regulowanie przepływu wody na terenie powstałego tu w 1912 roku wyrobiska piasku. Fundamenty tego obiektu do dziś można znaleźć w gęstwinie drzew.



Na pierwszej mapie zaznaczyłem obszar owego wyrobiska, które znajdowało się na terenie dawnego Lasu Paczyńskiego (niem. Patschiner Forst). To właśnie z tego wyrobiska, pierwotnie jeszcze zanim rozpoczęto eksplorację pół w Dolnym Dzierżnie (niem. Nieder Sersno), przez okres około 20 lat, począwszy od 1 października 1913 roku (znamy dokładną datę), transportowano piasek podsadzkowy koleją spółki Borsiga i Ballestrema na teren ich kopalń węgla kamiennego. I to właśnie w dobie obecnego upadku kolej piaskowa jest dla mnie tak fascynująca, że ostatnio „łykam” opasłe opracowania na ten temat i sam zapuszczam się w gęstwinę, by badać ślady działalności tej unikatowej na skalę kraju sieci, co już w niedalekiej przyszłości zaowocuje serią postów na mym blogu. Przynajmniej takie mam plany.

Wracając jednak na opracowywany teren w odległości około 75 metrów w linii prostej od filaru znajdujemy obiekt niecodzienny. Jest nim odsłonięty betonowy tunel, wewnątrz którego poprowadzona została kolejna gruba rura. Nad osłoniętą częścią tunelu wybudowano ceglaną prostokątną studnię rewizyjną.





W jej głębi widać stare złącze dwóch rur.


Tunel biegnie w stronę północną, w dalszej części jednak chowa się pod nasypem. W odległości dokładnie 94 metrów na tymże nasypie znajdujemy jeszcze bardziej okazałą ceglaną budowlę. Jest to kolejna studnia wyrastająca ok. 2,5 metra nad powierzchnię, zamknięta od góry betonową pokrywą.


Po wdrapaniu się na górę (po 8 próbie, bo mój brzuch mi nie pomagał ani trochę) ukazał mi się widok szerokiego wejścia do studni, które zapewne przed laty miało jeszcze metalowe drzwi.


Studnia zalana jest wodą. Wydawała mi się z tej perspektywy dosyć głęboka. 


Dopiero po wdrożeniu nowatorskiej i zapewne nie zastosowanej dotychczas przez nikogo innego przede mną metody sprawdzenia głębokości studni polegającej na wrzuceniu do niej kawałka starej cegłówki okazało się, że jest ona dość płytka, bo rekwizyt wyraźnie uderzył o jakąś przeszkodę, w wyniku czego usłyszałem metaliczny dźwięk. Z pomocą rozwiązania tejże zagadki przyszedł mi mój prehistoryczny program graficzny, w którym to i owo podjaśniłem i wyłonił się obraz tejże samej starej rury na dnie. Tyle tylko, że w przypadku tej studni mamy do czynienia nie z samym łączeniem rur, ale prawdopodobnie z potężnym zaworem, którego nie widać przez odbicie światła w lustrze wody.


Dokładnie od tej studni, do kolejnego odnalezionego przeze mnie obiektu mamy następne 94 metry. Przypadek? Na polu znajdujemy studnię, wyglądającą już nieco współczesnej, tym razem zamkniętą i opatrzoną symbolem informującym o możliwości zapłonu. Bez wątpienia jest to studnia kanalizacyjna. U jej wylotu znajdujemy coś w rodzaju zaworu redukcji gazu lub odpowietrznika. Wewnątrz kopuły znajduje się biały filtr. Być może pod tą betonową konstrukcją znajduje się ogromny zbiornik szamba i nie jest przypadkiem, że dostęp do niego jest utrudniony. To z kolei może sugerować, że cały ten rurociąg pełnił funkcję kanalizacji i tej wersji będę się trzymał. Zagadką pozostaje, czy zbiornik pamięta lata budowy parowozowni, czy jest konstrukcją młodszą. A jeśli jest młodszy, to czy kiedykolwiek był wykorzystywany.



Mniej więcej w połowie drogi między filarem a tunelem znajdujemy wejście do schronu, o którym pisałem już poprzednio omawiając teren niedoszłej parowozowni. Chciałbym od razu na wstępie zaznaczyć, że podczas mojej marcowej eksploracji zbrakło mi sprytu, by przy wejściu do ów schronu włączyć GPS-a i odczytać dokładną jego lokalizację. Stąd moje zaznaczenie na mapie w postaci niebieskiej linii proszę potraktować nieco poglądowo do czasu, gdy się nie poprawię.


Fakt faktem schron jest i można go w większości przejść suchą stopą. Ponieważ nie znam się na tego typu obiektach, tę część bardziej zobrazuję niż opiszę. Gdy szedłem korytarzem schronu miałem wrażenie, jakbym przeszedł pod torami, ale tak prawdę mówiąc muszę udać się tam jeszcze raz, by sprawdzić, czy rzeczywiście dotarłem do zasypanego wyjścia przy parowozowni, czy może gdzieś zupełnie indziej. Stąd też proszę rzecz tę ująć w ramach ciekawostki zupełnie nie związanej z tematem wodociągów, acz godnej uwagi, gdyby ktoś zamierzał się tam pokręcić. Ja za to w chwili wolnego czasu zbadam temat schronu ponownie, bo daleki jestem od nierzetelności moich wpisów, a w tym przypadku trochę pojechałem po bandzie. 








Na koniec postanowiłem udać się w kierunku Koźla, gdzie przy głównej drodze zlokalizowane są stare zabudowania nieczynnych już wodociągów obsługujących tę część Pyskowic. W okolicy Dzierżna stoją dobrze zachowane, bardzo ładnie wyglądające budynki, które niegdyś witały gości fontanną i kranikiem z wodą. Tak przynajmniej wygląda to z mojego dzisiejszego punktu widzenia, patrząc na te dość oryginalne murki przed bramą wjazdową. 



Tak kończy się trzeci etap błąkaniny po niedokończonym węźle. Kolejne kroki kieruję w stronę największego symbolu historii kolei w Pyskowicach, czyli kompleksowi wiaduktów nad DK40 oraz mostów i przepraw w rozlewisku rzeki Dramy na terenie grząskich łąk zwanym Bałami. Zapraszam już wkrótce.

Pozdrowienia dla Szanownych Czytelników.