Susza w Głębokim Dole

W roku 2015 właściwie ukryłem się w lesie. Jeśli już gdzieś ciągnęło mnie na rower to właśnie tam. W ucieczce przed zgiełkiem miasta i hałasem fabryki odbywałem liczne przejażdżki w strony niby dobrze mi znane, a wciąż odsłaniające swoje nowe zakątki. Zaopatrzony w mapę i GPS (new!) włóczyłem się w lasach od Tarnowskich Gór po sam prawie Lubliniec. Zawsze swą przygodę zaczynałem przy węźle kolejowym, a kończyłem zazwyczaj w punktach zupełnie mi obcych i wymagających sporego wysiłku logistycznego, by odnaleźć drogę powrotną. Wiadomo bowiem, że godny tripowiec nie hańbi się powrotem do domu tą samą drogą, którą w owe miejsce dotarł. Chyba, że pada!

Już od dłuższego czasu miasto Kalety było moją rowerową utopią. Nie tylko ze względu na ruiny tamtejszej papierni, które odwiedzałem często i wnikliwie, ale także niezwykłą sieć ścieżek rowerowych, dydaktycznych, tematycznych i im podobnych, które miasto oferuje zarówno swoim mieszkańcom, jak i przyjezdnym. Przez Kalety przebiega szlak RL, a tamtejsze lasy poprzecinane są gęsto uroczymi dróżkami idealnymi na spokojny, rekreacyjny wypad. I tak któregoś dnia postanowiłem trafić do miejsca zwanego Głębokim Dołem. Nie ukrywam, że sprawa wcale nie była prosta, bo z oferowanych przez UM w Kaletach nieco „dziecinnie” opracowanych map trudno było rozszyfrować, którą z ośmiu ścieżek napotkanych na wielkim rozwidleniu w samym sercu dziczy obrać, by dotrzeć na miejsce. Dopiero szczegółowa mapa szlaku RL (wydrukowana i złożona osobiście) zbliżyła mnie do celu, acz o sukcesie poszukiwań zdecydowała moja zawziętość i niepohamowana chęć dotarcia do tajemniczego jeziora. 

Ukryte w środku lasu jezioro robi wrażenie. Niestety tegoroczne lato należało do wyjątkowo upalnych, co aż nadto było widoczne po dotarciu na miejsce. O ile na zdjęciach w przewodniku było ono bogate w wodę, o tyle w samym środku lata zastałem tam wyschniętą na popiół ziemię. Widok bardziej przypominający pustynię niż środek klimatycznego lasu. Z resztek wody i błota, jakie się ostały, dochodził drażniący odór, a większość trzciny zmieniła się w wysuszoną, wysoką trawę. Jedynie pod lasem w cieniu drzew dostrzec można było resztki życia.






Głęboki Dół to jeden z celów kolejnych wypadów w okolice Kalet. Tym jednak razem, zanim się tam wybiorę, poczekam na deszcz, dużo deszczu. Dopiero wtedy zapewne poznam pełną głębie uroku tego zamkniętego w czterech ścianach lasu jeziora.


Trip: 01.09.2015
Dystans: 95.70 km