Odzyskane: Dostojnicy Industrii
I znów pokłony w stronę Janka, który wygrzebał z czarnej przepaści moje utracone wspomnienia. Tym razem wpis z maja sprzed ponad trzech lat, gdy to wraz z Leną i kilkoma znajomymi wybraliśmy się na jedną z najbardziej fascynujących wędrówek po śląskiej spuściźnie przemysłowej. W sobotę, 11 maja 2013 roku wzięliśmy udział w III edycji wycieczki objazdowej "Niepowtarzalne wieże szybowe na Górnym Śląsku" zorganizowanej przez Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu. Dziś krótki archiwalny wpis na zapełnienie zimowej dziury na blogu.
Dzięki Janek. Ponownie.
Wpis z dnia 12 maja 2013 roku
Dwa razy dziennie na nią patrzę. Pierwszy raz około godziny 7.15, potem jeszcze drugi raz wczesnym popołudniem, gdzieś przed 15:00. Patrzę z dołu, bo gdybym chciał popatrzeć z góry, czekałaby mnie tułaczka przez Kolonię Anny na sam szczyt żwirowej hałdy. Dziś to jakby nie po drodze, daleko jakby. Oglądam ją z tą samą ciekawością, zawsze z oddali, nigdy nie zbliżyłem się do niej na więcej niż te dwieście metrów, jakie dzieli jej stalową konstrukcję od krawężnika drogi, którą każdego dnia przemierzam w ciężkim mozole mej niewdzięcznej pracy. Stoi w odtoczeniu Dostojników Industrii: cechowni z nieczynnym zegarem i łaźni łańcuszkowej, która dziś zaprasza młode pary na weselne zabawy. Wieża Tadeusza od lat ukrywa się za świeżymi murami Domu Kawalera. Jej nadszybie dziś pokiereszowane ostrzem czasu już wkrótce odzyska życiową witalność czerwonej cegły, która dumnie wypełni kwadratowe płaszczyzny miedzy czarnymi kratownicami. Tadeusz znów dumnie zagóruje nad Zabrzem.
W Siemianowicach na tle wieżowców z szarej płyty, którą dla wdzięczności oka obserwatora przyodziano w kolorowe płaty grubej izolacji, stoi surowy, wysoki, nieżywy Krystyn. Dookoła panuje nadzwyczajny ład nowej przestrzeni. Ceglana hala zaprasza do swego wnętrza, które mieści preparat maszyny wyciągowej - bezwładne zwłoki starannie umalowane dla niepoznaki, dla hecy gapiów, dla matryc malutkich, automatycznych aparacików. W piwnicy przemawia górnik. On też jest nieżywy - to tylko złudzenie, jakiemu poddawany jest zamyślony turysta, który nie dostrzega cienkiej szyby i nowoczesnego hologramu, które we wspólnej harmonii oszukują go niemiłosiernie wtłaczając życie w zjawiska niematerialne, nietykalne i pozorne.
Do Tarnowskich Gór droga nigdy nie jest daleka. Znajdująca się tam Zabytkowa Kopalnia Srebra nie razi przepychem, co innego jej bogate podziemia. Odkopany ponownie Szyb Anioł budzi się ze snu. Wokół niego jednak wciąż czuje się czas głębokiego peerelu: aluminiowe gabloty, stalowe poręcze, drewniane ławy - wszystko zatopione w farbie olejnej o gęstych naciekach. W nadszybiu i maszynowni panuje architektoniczny chaos: bezsensownie porozrzucane donice z uschłymi roślinami plątają się między przesiąkniętymi olejem maszynami. Wszystko jakby czekało na kogoś, kto to posprząta. Ale nikt nie przyjdzie, w tej kopalni nie ma pieniędzy na tak zbędne remonty.
Czynne kopalnie nie budzą we mnie emocji. Wieże mają proste, praktyczne, skromne, ergonomiczne. Cechownia kopalni w Piekarach napełnia umysł głębokim obrzydzeniem. Gdyby nie ołtarz ze świętą Barbarą, niczym nie różniłaby się od brudnego dworca w jakimś średnim mieście. Jak na złość jesteśmy skazani na długie minuty przebywania tam wśród licznych tablic ogłoszeń, marnych reklam i zapachu pyłu pomieszanego z czymś, czego nie sposób przyrównać do znanych mi odorów. Gdy idziemy do łaźni, na przeciw wyłania się grupa górników kończących szychtę. Czarni bogowie podziemi przebijają się przez wahadła drewnianych drzwi, walą prosto ku wyjściu, nie rozglądają się, nie rejestrują naszej obecności. Bo kim my właściwie wobec nich jesteśmy? Marnym prochem, jaki strzepują z rękawów, gdy wyjeżdżają na powierzchnię. Przyjechała banda niedorajd, chcą zobaczyć kopalnię. Będą włóczyć się między złomem, fotografować będą. Potem te zdjęcia pokażą innym - zobacz jakim jestem bohaterem, byłem na kopalni, mym aparatem dokonałem arcydzieła fotograficznego. A ubrudziłeś się chociaż, poczułeś smak węgla w gębie? Na kopalni byłeś, powiadasz!
Na zrównanym już gruncie tylko Żeromski się ostał. On ostatni, stoi póki jest potrzebny. Dostojnik Industrii niedługo zapadnie w śpiączkę, nie uratują go. Andaluzja zmarła, teraz umrze jej historia. Teraz umrze jej historia.
P.S.: Szyb Żeromski kopalni Analuzja w Piekarach Śląskich został wyburzony 10 marca 2014 roku.