Odzyskane: Cichy szept suchej szosy

Głębokie ukłony tym razem w stronę Piernika. Kolejne posty z utraconych archiwów wracają na mojego bloga. Cieszy mnie fakt, że mam wokół ludzi, którzy wiedzą, gdzie szukać i jak wyciągać z cyfrowych dziur moje stare zapiski. Dziś krótkie wspomnienie z moich bardzo ubogich tripów na starej kolarzówce, którą kupiłem spontanicznie, a która później dała mi wiele radości. Muszę przyznać, że René jest rowerem trochę przeze mnie niedocenionym, gdyż w ciągu ostatnich dwóch lat właściwie na niego nie wsiadałem. Z wielką radością zatem spoglądam na te zdjęcia z pobliskich wiosek, po których zazwyczaj błąkałem się na cienkim laciu. 

Dzięki Piernik!

  Wpis z dnia 30 czerwca 2013 roku    

Rzecz dzisiejszą pozwolę sobie rozpocząć od pewnej życiowej historyjki. Otóż spotyka się dwóch wójtów niewielkich wsi. Pierwszy z nich dostojnie wychwala swoje zasługi dla lokalnej społeczności wyraźnie akcentując, że w ostatnich dwóch latach dzięki jego staraniom gmina całkowicie wyremontowała drogę wiodącą przez jego sołectwo:
- Mamy asfalcik równy jak glaca na moim czole - mówi z dumą - można by rajd Bahrajnu śmiało u nas zorganizować i nikt nie dostrzegłby różnicy!
Drugi wójt słucha z politowaniem tych rewelacji, po czym pyta:
- A dzieci tam w tej swojej wiosce masz?
- Ano mam.
- Pewno do szkoły chadzają, co?
- A jakże by mogło być inaczej - odpowiada pierwszy coraz bardziej oburzony.
- To pewnie i chodnik dla nich masz szeroki i z barierkami?
- Eeee... No nie, chodnika nie mam.
- Więc widzisz. Dzieci do szkoły idą ulicą, a ty chcesz rajdy na niej urządzać!
- Ty też u siebie chodnika nie masz - oponuje wychwalacz - nawet chyba pobocza brak!
- Tak, ale ja nawet palcem nie kiwnę, żeby mi gmina drogę remontowała. Dziury w drodze to naturalny spowalniacz, żaden twój kolega z Bahrajnu dziecka mi na drodze nie rozjedzie. Rozumiesz? Im dziur więcej tym życie bezpieczniejsze!

Powyższa historia nie jest wymyślona. Opowiedziano nam ją kiedyś na studiach i dopiero zapuszczając się w ciche rejony pobliskich wsi mogłem się przekonać, jak bardzo jest ona prawdziwa.


Korzystając z niewielkiej przerwy miedzy codziennymi obowiązkami a nauką do obrony, postanowiłem kilka chwil poświęcić na kręcenie po dawno już nie odwiedzanych rejonach. Bardzo późnym popołudniem ruszyłem na cienkich gumach w wiejską utopię. Już od ponad dwóch lat zakochany jestem w szosówce, ale niestety mimo chęci, warunki fizyczne nie bardzo pozwalają mi w pełni korzystać z dobrodziejstwa takiego sprzętu. Dlatego w zeszłym roku moją wymarzoną kolarkę (rocznik 1981) pozbawiłem "baranka", którego zastąpiłem prostą kierownicą z tradycyjnymi hamulcami. Od razu świat szos stał się bardziej dostępny. Co prawda wiem, że jest to trochę udawane - niby szosówka, ale nie do końca kolarzówka - choć dla mnie, zwykłego zjadacza asfaltowych mil, to chyba jednak jest bez większego znaczenia. Daleko mi do sprzętu, jakim dysponuje choćby mój blogowy sąsiad, Paweł (http://pawelkepien.blogspot.com/p/sprzet.html), ale poczciwy René na niezniszczalnym osprzęcie Exage też daje radę!


O rzut kamieniem od posesji zabrzańskich zaczyna się inny świat, świat bez zgiełku, hałasu, pośpiechu i innych chorób wielkich miast. Od czasu do czasu zaglądam tam szukając chwili oddechu od codziennego marazmu. Pobliskie wsie oferują bardzo bogatą paletę atrakcji, ale tą największą jest obcowanie z naturalną ciszą. Gdy połączy się ją z cichym szeptem cieniutkich gum sunących po gładkim asfalcie, doznania sięgają ideału.




Asfalt - właśnie to słowo jest kluczem. Nawiązując do wstępu, podobnie rzecz się ma i na naszych wioskach. W niektórych, jak na przykład w Łubiu, już od trzech lat wśród pól snuje się piękny szarawy trakt. Nie inaczej jest, gdy suniemy wąską dróżką wśród lasów miedzy Miedarami a Połomią. Gdy zaś zawitamy do Świniowic, witają nas kratery księżycowe. Po obfitych opadach patrząc na nie znad rowerowej kierownicy bardziej przypominają krainę wielkich jezior z lotu ptaka, niż asfaltową drogę. Na twardych kołach kolarki, każda taka nierówność idzie w stawy i ramiona. Taki jednak urok wiejskich szos - na jednych można odpłynąć, na innych doznać wstrząsu.

Trip: 29.06.2013
Dystans: 87.18 km