26.08.1992 / 13:50

Oto jedno z najbardziej przerażających zdjęć, jakie można znaleźć w sieci. Wśród gęstego dymu, na leśnej drodze otoczonej zwęglonymi pniami drzew stoi spalony wóz strażacki. W jego kabinie zwłoki strażaka. Młodszy kapitan Andrzej Kaczyna był pierwszą ofiarą wielkiego pożaru lasu. Kilkadziesiąt metrów dalej, na uboczu drogi zginął druh Andrzej Malinowski. Obaj nie zdołali uciec przed ogniem. 26 sierpnia 1992 roku przez lasy w okolicy Kuźni Raciborskiej przetoczyła się fala ognia, która w ciągu następnych dwóch tygodni pochłonęła 9062 hektary drzewostanu. Był to największy pożar w dziejach powojennej Europy. Pożar tragiczny.



Dopiero druga próba dotarcia do odciętych przez ogień strażaków zakończyła się sukcesem. Na miejscu zastano widok apokaliptyczny. Cztery wozy zagnieżdżone na wąskiej drodze, wszystkie doszczętnie spalone. 




Od tego miejsca do głównej drogi jest nie więcej niż 300 metrów. A jednak ucieczka była niemożliwa, bo właśnie stamtąd nadszedł ogień. Dziś stoi tu krzyż i dwie atrapy grobów w pobliżu miejsc, gdzie zginęli strażacy. Leśna aleja nosi nazwę Dyrekcyjnej.









Pożar spowodowały iskry sypiące się spod zablokowanych kół pociągu. Wzdłuż linii kolejowej łączącej Kędzierzyn z Raciborzem zlokalizowano trzy zarzewia. Alarm ogłoszono o godzinie 13.50.


Panował upał, od trzech miesięcy nie padało. Tutejsze tereny i tak cierpią na deficyt wody z powodu eksploracji złóż piasku przez kopalnie w Dziergowicach i Kotlarni. Ściółka była wysuszona na wiór. Wiał silny wiatr. Być może nigdy wcześniej i już nigdy później nie było warunków bardziej sprzyjających pożarowi, niż tego dnia. O godzinie 17.58 płonęło 600 hektarów, następnego dnia o godzinie 1.00 w nocy 3500, o godzinie 6.00 rano już 6000.







Potęgę pożaru równoważyła skala akcji gaśniczej i ilości zaangażowanych w nią ludzi. Polska podzielona była administracyjnie na 49 województw, jednostki straży przyjechały z 30 z nich. Na materiale filmowym zrealizowanym w czasie akcji pokazana jest ekipa z dawnego województwa kieleckiego, która błądzi w okolicy Kuźni szukając wyznaczonego miejsca postoju. Co chwila zmieniano osoby dowodzące. Obok wozów strażackich w akcji brały udział samoloty i śmigłowce. Na lądzie włączyło się wojsko i cywile. 




Na terenie stacji kolejowej w Rudach stoją dwa wozy strażackie, które też mimo swoich już lat, brały udział w akcji.


Mija 25 lat. W raciborskich lasach bardzo dużo się zmieniło. Dziś teren ten jest jednym z najbardziej zadbanych w Polsce. Poszczególne sektory oddzielone są od siebie szerokimi pasami, w miejscu wypalonych drzew wyrastają białe lasy brzozowe. W głąb prowadzą utwardzone szlaki, ku niebu wzbijają się nowoczesne wierze obserwacyjne. W okolicy Solarni zlokalizowano polne lotnisko z dwoma zbiornikami przeciwpożarowymi.







Cały las usiany jest pomnikami tej katastrofy. Jednym z najbardziej okazałych jest wypalony pień wyrastający przy alei Barachowickiej.






Nieliczne stare drzewa wyznaczają granicę pożaru. 


W lesie wytyczono ścieżkę, która okala dawne pogorzelisko. Przy alei Kotlarskiej zbudowano platformę widokową, z której można obserwować odrastający las.




Na jednym z leśnych wzgórz będącym od ponad dwóch wieków miejscem spotkań myśliwych, ustawiono kilka głazów i kamienny pomnik. Pomnik o podwójnej symbolice – bo gdy ginie las, ginie też zwierzyna.




Pewną naiwnością jest myślenie, że taki pożar dziś by już nie mógł wybuchnąć. A jeśli by już się paliło, to skala zniszczeń nie była by tak duża. Jedna iskra, jeden piorun, jeden niedopałek rzucony z okna pociągu lub samochodu. Niedużo trzeba. Ziemia raciborska to skrawek Polski szczególnie dotknięty przez żywioły. W 1992 roku trawił ją ogień, w 1997 roku zalała wielka woda, w 2017 roku zniszczył wiatr. Tylko ziemia się tam jeszcze nie zatrzęsła. Mimo to uważam ten rejon za jeden z piękniejszych. Trochę daleko od domu, ale od dwóch lat kręcę tam ochoczo, by pobłądzić wśród lasu. Lasu z tragiczną historią.